niedziela, 28 sierpnia 2011

Łowienie ryb w Serbii. (;

Nigdy przedtem nie byłam na rybach i mówiąc szczerze, nie spodziewałam się, że kiedyś się na nie wybiorę. Zawsze kojarzyło mi się to z nudnym siedzeniem z wędką w ręce i kilkugodzinnym czekaniem na jakiś ruch w wodzie. Możliwe, że tak jest kiedy łowi się większe ryby, lecz my zostaliśmy zaproszeni na łowienie w niewielkim jeziorze. Przed wyjazdem tam na myśl o tym, że jadę na ryby wybuchałam śmiechem! Przyjechałam do Serbii, żeby pomagać w renowacji szkół, ale zamiast tego cały czas gdzieś jeździmy, ale doszliśmy do wniosku, że nie możemy nic na to poradzić, ponieważ nie wypada odmówić jak nas gdzieś zapraszają. Mi to wcale nie przeszkadza, dzięki temu mamy szansę lepiej poznać kulturę Serbii. Dlatego dzisiaj zostaliśmy zaproszeni na ryby przez poznanego już przez nas wcześniej przewodniczącego lokalnego klubu ekologicznego. Kiedy tam przyjechaliśmy okazało się, że akurat rozgrywa się tam mini turniej w wędkarstwie, więc pomagaliśmy im wygrać! Szybko się nauczyłam zarzucać wędkę i dowiedziałam się kiedy mam ją wyciągnąć z wody, żeby złapać biedną rybkę i udało mi się złowić aż 7 ryb. (;


Ja i moja rybka


Wszystkie ryby, które złowili 'nasi' wędkarze.


Przynęta.

Niestety wędkarze, którym pomagaliśmy łowić ryby nie wygrali, ale i tak złowili prawie 5 kg ryb! To było takie śmieszne doświadczenie, ponieważ ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu co chwilę musiałam wyjmować wędkę, bo jakaś rybka się na nią złapała! Zupełnie coś innego niż oczekiwałam. Nie spodziewałam się, że mogę się tak świetnie bawić na rybach... Potem przewodniczący eko-klubu przyniósł nam fabace - owoc, który ma w swoich pestkach truciznę, więc po ich zjedzeniu mogą wydarzyć się różne rzeczy, nasz koordynator zjadł cały ten owoc, ale na razie czuje się dobrze na szczęście! Ja jedynie spróbowałam, starając się unikać wszystkich pestek i muszę przyznać, ze jest to bardzo dobre! Nie dziwię się czemu robią z nich dżem!


Fabace

Kiedy siedzieliśmy po wędkarstwie przy jeziorze na obiedzie, to rozłożyli dmuchany zamek dla dzieci, w którym można skakać, chyba dzisiaj jest tam jakaś impreza, bo rozwieszali również balony, ale no cóż, skoro rozłożyli namiot, to trzeba było z niego skorzystać! Więc wszystkie dziewczyny uczestniczące w projekcie bardzo chętnie skorzystały z kolejnej możliwości powrotu do dzieciństwa i świetnie się bawiłyśmy skacząc jak małe dzieci! Ciężko sobie wyobrazić jak taka mała rzecz może sprawić tyle radości!


Dmuchany zamek! (;

W Serbii można spotkać bardzo dużo Monasterów, blisko naszego wędkowego jeziora znajdował się jeden z nich - Monaster Żica, więc chętnie go odwiedziliśmy, obejrzeliśmy o nim film, posłuchaliśmy jego historii i jako że dzisiaj jest niedziela, więc poszłam tam do Kościoła. Ten Monaster jest protestancki, dlatego po raz pierwszy w życiu poszłam na Mszę protestancką i było bardzo specyficznie... Czułam się dziwnie, bo nie dość, że nie wiedziałam co się dzieje, nie mam pojęcia jak wygląda nabożeństwo w takim Kościele, więc nie wiedziałam co ludzie robią i dlaczego, a ponad to wszystko było po serbsku, więc również nic nie zrozumiałam, ale próbowałam 'wpasować się w tłum' z marnym skutkiem...


Monaster Żica

Potem wróciliśmy do hotelu i z przyczyny iż jutro musimy bardzo wcześnie wstać, bo już o 7 rano jedziemy do Parku Narodowego, więc postanowiliśmy zjeść kolacje w hotelu. Jako że nie byliśmy specjalnie głodni, większość z nas chciała sałatki. Niestety nasza znajomość języka serbskiego jest bardzo niewielka, a kelner w hotelu nie mówi po angielsku, więc myśleliśmy, że zamawiamy zwykłą sałatkę owocową, lecz okazało się, że są to owoce na bardzo słodko, ze śmietaną, sosem, czekoladą. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że po zjedzeniu tego nasz kolega zamówił jeszcze naleśniki na słodko z bitą śmietaną i czekoladą, a 
koleżanka banana z lodami i bitą śmietaną. Kiedy kelner im to przyniósł, to patrzył na nas jak na wariatów, że mogą oni jeść tyle słodyczy! Ten kelner jest taki śmieszny, nie mówi po angielsku, więc zawsze próbuje z nami rozmawiać albo po serbsku albo na migi. I dodatkowo robi głupie miny, żeby pokazać swoje zdziwienie naszym zachowaniem! Dzisiaj kiedy schodziłyśmy na kolację, to spojrzał na nas, roześmiał się i powiedział 'wow', dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia! Ale jest przesympatycznie. (;

2 komentarze:

  1. Masz niesamowite przeżycia, jestem pod ogromnym wrażeniem i muszę się niestety przyznać, że wyczuwam u siebie lekką zazdrość (:
    Im więcej przygód tym lepiej.
    Dawaj, dawaj, nie przestawaj!

    Pozdrowienia,
    Agnieszka z Id (III LO).

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki wielkie (; zamiast zazdrościć spróbuj też aplikować na jakiś projekt/wolontariat! (;

    Pozdrowienia!!

    OdpowiedzUsuń