Dzisiaj znowu zaczęliśmy bardzo wcześnie nasz dzień, ponieważ na 8 rano byliśmy zaproszeni do uczestnictwa w akcji czyszczenia Kraljeva z ambrozji, rośliny, na którą wiele osób w mieście jest uczulonych. Dlatego członkowie Ekologicznego Ruchu raz w roku spotykają się i oczyszczają teren. Zaprosili nas, żebyśmy przyszli, ale głównie nie chodziło im o naszą pomoc, ale raczej o pokazanie się, ponieważ lokalna telewizja kręciła o tym wydarzeniu materiał, więc byliśmy takim dodatkiem dla nich. W sumie to i tak nie mieliśmy na to czasu, ponieważ teoretycznie byliśmy zaproszeni na rozpoczęcie roku do IV bataljonu, mieliśmy zostać oficjalnie przedstawieni dzieciom oraz spotkać się z Ministrem Edukacji. Niestety nic z tego nie wyszło, owszem poszliśmy do szkoły i obejrzeliśmy występy dzieci przygotowane na rozpoczęcie roku, szczególnie podobał mi się występ dziewczyn z klas na oko 1-4 podstawówki tańczących cza-czę. Przypomniały mi się czasy beztroskiego dzieciństwa, dużej ilości wolnego czasu, dni wypełnionych na zabawie i małej ilości obowiązków! Te dzieciaki były takie słodkie! Teraz jest zupełnie inaczej, na studiach na rozpoczęcia roku akademickiego się nawet nie chodzi, wszyscy wymagają od Ciebie powagi, a nie poczucia humoru i nie ma za dużo czasu na zabawę, ale ja i tak lubię place zabaw - szczególnie te praskie (;.
W każdym razie, po występach zaczęły się jakieś typowe szkolne sprawy, a dyrektorka zajęła się spotkaniem z naszym koordynatorem projektu, więc zdecydowaliśmy się pomóc w czyszczeniu miasta z ambrozji. Okazało się, że naprawdę nie potrzebują tam nas, żebyśmy wyrywali roślinkę, ale za to możemy pomóc w czyszczeniu tego obszaru ze śmieci... Czyli kolejny clean-up... No cóż, skoro i tak nie mieliśmy żadnych innych planów, to im pomogliśmy... Ale przychodzą mi do głowy bardzo niepokojące myśli... Jechałam na ten projekt z myślą, że naprawdę będziemy pomagać remontować szkoły, miałam takie śmieszne wyobrażenie mnie naprawiającej podłogę w klasie.... A okazało się, że żadna z tych prac nie jest tutaj potrzebna i odniosłam wrażenie, że w jednej z szkół traktują nas jako dodatkową pomoc - 'Jeżeli już tu jesteście to możecie pomóc nam nosić ławki, ale gdyby Was nie było to i tak dalibyśmy sobie radę'. Może właśnie dlatego mimo wszystko głównie skupiamy się na próbie informowania dzieci o potrzebie ochrony środowiska, jak to jest ważne dla naszej planety i jak w prostych czynnościach mogą się do tego przyczynić. Mimo wszystko ja uważam, że najważniejsze jest to, żeby być konsekwentnym w tym co się robi. Jeżeli troszczysz się o środowisko, to powinieneś to robić cały czas, a nie tylko wtedy, kiedy masz na to ochotę... Zwłaszcza bardzo nas zdziwiło, to jak sprzątaliśmy razem z innymi członkami Ruchu Ekologicznego śmieci, a kiedy skończyliśmy, to oni kiedy siedzieli po skończonej pracy, to i tak zostawili drobne śmieci na ziemi... Trochę podchodzi to pod hipokryzję, albo robią to tylko na pokaz. Nie wiem, ale nie lubię czegoś takiego...
Po południu mieliśmy wolne, ponieważ musieliśmy przygotować różne prezentacje na przyszły tydzień, ponieważ czeka nas dużo różnych spotkań, ale i tak mimo wszystko znalazłam czas, żeby chociaż trochę się zdrzemnąć, bo jakoś nie byłam za bardzo przyzwyczajona to tak wczesnego wstawania, więc jestem tutaj zmęczona. :D
Nasz koleżanka dzisiaj zaskoczyła nas wszystkich pojemnością swojego żołądka i odpornością na słodkie rzeczy. Zaczęło się niewinnie przy obiedzie, kiedy zjadła dwie porcje ciasta (po naprawdę ogromnym posiłku!), następnie w hotelu naszą ulubioną sałatkę - voczna salata (sałatka owocowa pełna różnych słodkich sosów, czekolady, wafelek i czasami bita śmietana). Wtedy była chwila przerwy i kiedy zeszliśmy na bardzo wczesną kolację jak na warunki naszego projektu - już o 18.00, przyszła pora na ciąg dalszy. Najpierw palaczinki z kremem (naleśniki z czekoladą), następnie kolejna voczna salata, a żeby tego było jeszcze mało, to wzięła kolejne palaczniki z kremem! I na tym skończyła 'słodkie' jedzenia, ale nie kolację! Na 'deser' zjadła połowę sałatki Ceasar. (; (Przepraszam, ale musiałam to napisać! Pozdrowienia. :*) Wszyscy byliśmy pod wrażeniem, jak można tyle zjeść i dalej być tak chudą osobą! Następnym razem przy kolacji zrobię zdjęcia naszych ulubionych posiłków tutaj. (;
Po kolacji miałyśmy dalej kończyć prezentacje, ale zamiast tego najpierw oglądałyśmy różne filmiki, głównie Moose kut z naszych Selection Camps oraz pierwszy filmik z naszego projektu!
Niestety nie mogę tutaj umieścić całego filmiku, ponieważ nie jest on na youtubie, ale załączam link do niego.
http://www.vimeo.com/28434936
Kiedy już prawie zabierałyśmy się za prezentacje, to wpadłyśmy na szalony pomysł pójścia pobiegać... Na początku nie miałyśmy nawet w planie biegać na dworzu, ale mimo to przebrałyśmy się w nasze stroje do biegania i specjalne buty i zaczęłyśmy nasz bieg! Cóż za emocje i prędkość! Najpierw kilka kółek po piętrze naszego hotelu, na którym mieszkamy, potem po schodach na następne piętro i znowu kółeczka, w końcu piętro, gdzie mieszkają nasze koleżanki i chciałyśmy, żeby dołączyły do naszego biegu, ale stwierdziły, że zrobią to jutro... Trudno! Ich strata (; Następnie zbiegłyśmy do restauracji i tam również biegałyśmy w okół ... słupa! Już sobie wyobrażam minę kelnera widzącego 3 biegające dziewczyny po restauracji w okół słupa... Szkoda, że dzisiaj nasz ulubiony kelner nie miał zmiany, bo na pewno by nam kibicował i zrobiłby swój gangsterskie ruch! Kiedy już nie mogłyśmy wytrzymać ze śmiechu zdecydowałyśmy naprawdę pobiegać, więc wybiegłyśmy przed hotel, mijałyśmy zdziwionych Serbów - bieganie nie jest bardzo popularne w Serbii. Generalnie było dość ciemno i Kralejvackie ulice nie są zbyt dobrze oświetlone, więc zdecydowałyśmy ruszyć w kierunku parku, robiłyśmy tam kółka, kiedy jedna z nas krzyknęła: 'tam ktoś jest!', przestraszyłyśmy się i uciekłyśmy z parku... Planujemy to powtórzyć, ale może lepiej nie jutro rano, skoro wyjeżdżamy już o 6.30 do Belgradu! To będzie bardzo długi dzień, ale myślę, że będzie super i cieszę się na myśl na zobaczenie chociaż małej części tej europejskiej stolicy!
W każdym razie, po występach zaczęły się jakieś typowe szkolne sprawy, a dyrektorka zajęła się spotkaniem z naszym koordynatorem projektu, więc zdecydowaliśmy się pomóc w czyszczeniu miasta z ambrozji. Okazało się, że naprawdę nie potrzebują tam nas, żebyśmy wyrywali roślinkę, ale za to możemy pomóc w czyszczeniu tego obszaru ze śmieci... Czyli kolejny clean-up... No cóż, skoro i tak nie mieliśmy żadnych innych planów, to im pomogliśmy... Ale przychodzą mi do głowy bardzo niepokojące myśli... Jechałam na ten projekt z myślą, że naprawdę będziemy pomagać remontować szkoły, miałam takie śmieszne wyobrażenie mnie naprawiającej podłogę w klasie.... A okazało się, że żadna z tych prac nie jest tutaj potrzebna i odniosłam wrażenie, że w jednej z szkół traktują nas jako dodatkową pomoc - 'Jeżeli już tu jesteście to możecie pomóc nam nosić ławki, ale gdyby Was nie było to i tak dalibyśmy sobie radę'. Może właśnie dlatego mimo wszystko głównie skupiamy się na próbie informowania dzieci o potrzebie ochrony środowiska, jak to jest ważne dla naszej planety i jak w prostych czynnościach mogą się do tego przyczynić. Mimo wszystko ja uważam, że najważniejsze jest to, żeby być konsekwentnym w tym co się robi. Jeżeli troszczysz się o środowisko, to powinieneś to robić cały czas, a nie tylko wtedy, kiedy masz na to ochotę... Zwłaszcza bardzo nas zdziwiło, to jak sprzątaliśmy razem z innymi członkami Ruchu Ekologicznego śmieci, a kiedy skończyliśmy, to oni kiedy siedzieli po skończonej pracy, to i tak zostawili drobne śmieci na ziemi... Trochę podchodzi to pod hipokryzję, albo robią to tylko na pokaz. Nie wiem, ale nie lubię czegoś takiego...
Po południu mieliśmy wolne, ponieważ musieliśmy przygotować różne prezentacje na przyszły tydzień, ponieważ czeka nas dużo różnych spotkań, ale i tak mimo wszystko znalazłam czas, żeby chociaż trochę się zdrzemnąć, bo jakoś nie byłam za bardzo przyzwyczajona to tak wczesnego wstawania, więc jestem tutaj zmęczona. :D
Nasz koleżanka dzisiaj zaskoczyła nas wszystkich pojemnością swojego żołądka i odpornością na słodkie rzeczy. Zaczęło się niewinnie przy obiedzie, kiedy zjadła dwie porcje ciasta (po naprawdę ogromnym posiłku!), następnie w hotelu naszą ulubioną sałatkę - voczna salata (sałatka owocowa pełna różnych słodkich sosów, czekolady, wafelek i czasami bita śmietana). Wtedy była chwila przerwy i kiedy zeszliśmy na bardzo wczesną kolację jak na warunki naszego projektu - już o 18.00, przyszła pora na ciąg dalszy. Najpierw palaczinki z kremem (naleśniki z czekoladą), następnie kolejna voczna salata, a żeby tego było jeszcze mało, to wzięła kolejne palaczniki z kremem! I na tym skończyła 'słodkie' jedzenia, ale nie kolację! Na 'deser' zjadła połowę sałatki Ceasar. (; (Przepraszam, ale musiałam to napisać! Pozdrowienia. :*) Wszyscy byliśmy pod wrażeniem, jak można tyle zjeść i dalej być tak chudą osobą! Następnym razem przy kolacji zrobię zdjęcia naszych ulubionych posiłków tutaj. (;
Po kolacji miałyśmy dalej kończyć prezentacje, ale zamiast tego najpierw oglądałyśmy różne filmiki, głównie Moose kut z naszych Selection Camps oraz pierwszy filmik z naszego projektu!
Niestety nie mogę tutaj umieścić całego filmiku, ponieważ nie jest on na youtubie, ale załączam link do niego.
http://www.vimeo.com/28434936
Kiedy już prawie zabierałyśmy się za prezentacje, to wpadłyśmy na szalony pomysł pójścia pobiegać... Na początku nie miałyśmy nawet w planie biegać na dworzu, ale mimo to przebrałyśmy się w nasze stroje do biegania i specjalne buty i zaczęłyśmy nasz bieg! Cóż za emocje i prędkość! Najpierw kilka kółek po piętrze naszego hotelu, na którym mieszkamy, potem po schodach na następne piętro i znowu kółeczka, w końcu piętro, gdzie mieszkają nasze koleżanki i chciałyśmy, żeby dołączyły do naszego biegu, ale stwierdziły, że zrobią to jutro... Trudno! Ich strata (; Następnie zbiegłyśmy do restauracji i tam również biegałyśmy w okół ... słupa! Już sobie wyobrażam minę kelnera widzącego 3 biegające dziewczyny po restauracji w okół słupa... Szkoda, że dzisiaj nasz ulubiony kelner nie miał zmiany, bo na pewno by nam kibicował i zrobiłby swój gangsterskie ruch! Kiedy już nie mogłyśmy wytrzymać ze śmiechu zdecydowałyśmy naprawdę pobiegać, więc wybiegłyśmy przed hotel, mijałyśmy zdziwionych Serbów - bieganie nie jest bardzo popularne w Serbii. Generalnie było dość ciemno i Kralejvackie ulice nie są zbyt dobrze oświetlone, więc zdecydowałyśmy ruszyć w kierunku parku, robiłyśmy tam kółka, kiedy jedna z nas krzyknęła: 'tam ktoś jest!', przestraszyłyśmy się i uciekłyśmy z parku... Planujemy to powtórzyć, ale może lepiej nie jutro rano, skoro wyjeżdżamy już o 6.30 do Belgradu! To będzie bardzo długi dzień, ale myślę, że będzie super i cieszę się na myśl na zobaczenie chociaż małej części tej europejskiej stolicy!
Dawne wyposażenie serbskich mieszkań w wielkiej miniaturze w szkole.
Japoński akcent w szkole IV bataljon!! :)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz