piątek, 23 września 2011

Pożegnania nadszedł czas, Pitagoras żegna Was. ;)

I stało się. Niestety nadszedł ten dzień, kiedy trzeba było opuścić piękną Serbię i wrócić do rzeczywistości...

środa, 21 września 2011

Pożegnalna kolacja.

Nie wiem kiedy ten czas minął, ale wiem, że zdecydowanie za szybko i niestety nastał wreszcie przedostatni dzień naszego projektu, który również był ostatnim dniem spędzonym z tymi wszystkim cudownymi ludźmi, którzy byli dla nas niesamowicie mili i pomocni podczas całego naszego pobytu. Wiadomo, jak to bywa przy końcu, dzień był wypełniony najróżniejszymi drobiazgami, które trzeba było wykonać przed wyjazdem. Dlatego zaczęliśmy wcześnie rano i 3 osoby, w tym ja, udały się na wywiad do lokalnej stacji telewizyjnej.


poniedziałek, 12 września 2011

Clean-ups!

Nareszcie nadszedł dzień prawdziwej pracy z dziećmi! Z samego rana spotkaliśmy się z około 60 uczniami zmotywowanymi do pomocy! Zaopatrzeni w rękawiczki i worki na śmieci wyruszyliśmy w okolice rzeczki Ribnica i Ibar, żeby zająć się czyszczeniem tych terytoriów. Mówiąc szczerze nie taki był nasz plan. Na początku chcieliśmy zrobić akcję czyszczenia środowiska w widocznym miejscu, najlepiej przy plaże, żeby uświadomić innych mieszkańców Kraljeva jak bardzo ich miasto jest zanieczyszczone, co mogłoby przełożyć się na ich sposób życia i może bardziej dbaliby o wyrzucanie śmieci do kosza. Niestety, z nieznanych nam powodów ktoś przejął pałeczkę w organizacji tej akcji i my zostaliśmy tylko zesłani do pomocy, bez większego wpływu na przebieg wydarzeń. Dlatego grzecznie się podporządkowaliśmy i zaczęliśmy sprzątać z dzieciakami.

niedziela, 11 września 2011

Prezentacje, prezentacje i prezentacje!

Kolejny dzień pełen pracy z dziećmi, który zaczął się bardzo BARDZO wcześnie rano, bo już pierwszą prezentację o Polsce miałyśmy o godzinie 7.30... Na szczęście była to jedyna poranna prezentacja i to nie przed licznym gronem, jedynie około 25 dzieciaków w małej klasie, dlatego po krótkiej i bardzo przyjemnej prezentacji wróciłyśmy jeszcze na chwilę do hotelu do łóżka! Snu to zdecydowanie mi brakowało na tym wyjeździe, zwłaszcza, że hotelowe łóżko było taaaakie wygodne! W każdym razie w południe miałyśmy kolejną prezentację. Myślałam, że tak jak zwykle będzie ona dla małej grupy w klasie, ale kiedy weszłyśmy do szkoły okazało się, że będziemy przemawiać w audytorium dla kilku klas na raz! Ups! Nie było to bardzo przyjemne uczucie, zwłaszcza, że bardzo irytuje mnie, kiedy ktoś rozmawia, kiedy ja mówię, a dzieciaki takie właśnie są! Było to bardzo stresujące doświadczenie, nie za często zdarza mi się przemawiać do tak dużej grupy ludzi, ale udało się!

Zaraz potem miałyśmy szansę zachęcić kolejną osobę z Serbii do dołączenia do naszego projektu Pangaea, co jest cudownym uczuciem, ponieważ przyjechaliśmy tutaj, żeby 'spread the Pangaea message' i jak widzę coraz więcej osób zainteresowanych projektem, to moje serducho się raduje! Widać, że chłopak jest bardzo zmotywowany do dołączenia do programu i wszyscy tu się śmiejemy, że na następnym Selection Camp będzie 16 osób z Serbii. :P

Po kolejnym pysznym obiedzie (w Serbii zdecydowanie za DUŻO jedzą i przez to my też musimy jeść ogromne ilości!) podzieliliśmy się na 2 grupy i ja razem z 3 innymi osobami zajęłam się szukaniem prezentu dla kochanej dyrektorki jednej ze szkół, dalej jestem pod takim niesamowitym wrażeniem, tego co ona dla nas zrobiła, ile wycieczek dla nas zorganizowała! Dlatego chcemy jak najlepiej jej się odwdzięczyć!

Wieczorem znowu spotkaliśmy się z członkami szkolnego eko-clubu, którzy po raz kolejny mnie zaskoczyli, ponieważ skończyli zajęcia o 18.00 i mimo to zostali jeszcze chwilę, żeby z nami popracować! Dokończyliśmy plakaty dotyczące clean-up'u oraz rozwiesiliśmy je w dwóch szkołach, a następnego dnia spotykamy się, żeby razem uczestniczyć w akcji oczyszczania środowiska i uczniowie są naprawdę podekscytowani!

Następnie spotkaliśmy się wreszcie z osobami w mniej więcej podobnym wieku do nas, których poznaliśmy podczas prezentacji dla liceum. Nareszcie mieliśmy szanse poznać młodzież oraz ich poglądy na temat Serbii i życia, co zdecydowanie było bardzo ciekawym doświadczeniem zobaczyć podobieństwa i różnice pomiędzy Polakami a Serbami. Po tym całym czasie spędzonym w Serbii zdecydowanie dochodzę do wniosku, że w tym kraju mało osób dba o jakiekolwiek przepisy (nie wspominając o ruchu drogowym! Bardzo brakowało mi miłych krakowskich kierowców, którzy zwykle zatrzymują się na przejściach dla pieszych!), odniosłam wrażenie, że w Serbii można wszystko robić nie dbając o konsekwencję, a najbardziej przeraziła mnie jedna sytuacja - kiedy ktoś rzucił śmieć na ziemię, a druga osoba poprosiła o wyrzucenie go do kosza, to otrzymała odpowiedź: 'Ohh, it's Serbia.'... Mam nadzieję, że już niedługo taki sposób myślenia się zmieni...


Razem z dziewczynką z zerówki. (;

sobota, 10 września 2011

Prawdziwa serbska kolacja.

Wieczorem zostaliśmy zaproszeni do zaprzyjaźnionej serbskiej rodziny na prawdziwą kolację z typowym serbskim jedzeniem. To było naprawdę miłe i ich strony, żeby nas zaprosić do swojego domu, który różnił się od typowego polskiego mieszkania. Przede wszystkim było tam dość mało miejsca. W Kraljevie nie widziałam żadnych ślicznych nowych domów, głównie bloki i kamienice, które z zewnątrz wyglądały na bardzo zniszczone. Ale mieszkanie, w którym jedliśmy było bardzo przytulne i takie rodzinne! Przygotowali dla nas wszystkie typowe serbskie dania, które im tylko przyszły do głowy! Zjedliśmy proję typowy serbski chleb, który moim zdaniem najlepszy jest taki prosto wyjęty z piekarnika, następnie gibanicę, którą po prostu uwielbiam! Jest to ciasto francuskie z serem (albo z czymkolwiek innym, ale mi najbardziej smakowało z serem), które również jest przepyszne na ciepło! Kolejną serbskim przysmakiem są sery! Tym razem dostaliśmy kajmak oraz sir. Zwykle podczas obiadów, jako że nie jem mięsa dostawałam na drugie danie ziemniaki z kajmakiem przygotowane przez najukochańsze kucharki świata! Ale wracając do kolacji, to dostaliśmy również, a raczej moi znajomi dostali pryszutę, kulen, czwarci czyli mięso, mięso, mięso - coś z czego Serbii w mojej opinii słynie. :) Oczywiście zostaliśmy też poczęstowani rakiją! Może i jestem dziwna, ale mi ona zupełnie, zupełnie nie smakuje...

Świetnie się bawiłam cały ten wieczór słuchając różnych historii na temat Serbii i po prostu rozmawiając z naszą zaprzyjaźniona serbską rodziną, za którą zdecydowanie będę tęsknić!! Ci ludzie są dla nas tacy kochani, co jeszcze mnie bardzo zdziwiło w ich kulturze. Znają nas parę dni, a traktują jak najlepszych przyjaciół! Dowiedziałam się o jednym z serbskich, ślubnych zwyczajów. Okazało się tutaj bardzo często chodzi się na wesela i zaprasza się zawsze mnóstwo ludzi! Jeżeli ktoś Ciebie zaprosił, to Ty również jesteś zobligowany, żeby zaprosić ową osobę. Natomiast sposób zapraszania bardzo nam się spodobał. Wszystkich swoich gości zaprasza się osobiście, przychodzi do ich domów i pije się z nimi rakiję! Obowiązkowo! Dlatego zapraszanie ludzi trwa kilka dni... ;)

Spędziliśmy tam kilka dobrych godzin, ale kiedy nasze koleżanki (po dawce rakiji... :P) zaczęły zasypiać musieliśmy wracać do hotelu!

PS. Już wróciłam do Polski. Było świetnie! Ale przez ostatnie dni byłam tak bardzo zmęczona i miałam tyle na głowie, że nie miałam czasu uzupełniać bloga, ale teraz to nadrobię przed kolejnym wyjazdem. ;)

wtorek, 6 września 2011

Ja nie chcę wracać do rzeczywistości...

Dzisiaj był taki cudowny dzień! Zaczęliśmy go jak zwykle bardzo wcześnie rano i już o 9 zaczęliśmy pierwsze prezentacje dla dzieci. Podzieliliśmy się na 2 grupy - polską i niemiecką i zaczęliśmy od prezentacji o naszych krajach. Chciałyśmy jak najbardziej zachęcić dzieci do słuchania, więc na koniec prezentacji zrobiłyśmy mały, łatwiutki quiz o tym co było w prezentacji i za poprawną odpowiedź dawałyśmy serbskie cukierki. Myślę, że ten system bardzo się sprawdził, uczniowie nas słuchali, zadawali pytania, starali się być aktywni i na koniec każdej prezentacji potrafili odpowiedzieć na prawie wszystkie pytania! Myślę, że dowiedzieli się czegoś pożytecznego o Polsce. Było to również bardzo miłe uczucie pracować z dziećmi, widzieć ich entuzjazm. Znowu przypomniały mi się czasy mojego dzieciństwa (o nie! to brzmi jakbym była jakąś starą babuleńką!), kiedy moja klasa zachowywała się dokładnie tak samo! Bardzo podobało mi się również zaangażowanie ze strony nauczycielek, który wspierały nas, również zadawały pytania i opowiadały o swoich wycieczkach do Polski.Interaktywna prezentacja jest zdecydowanie ciekawsza i uczniowie nie zasypiają w ciągu jej trwania.

Zrobiłyśmy 3 prezentacje o Polsce i 4 w drugiej szkole o naszym Selection Camp i niestety nie było już tak przyjemnie, ponieważ głównie to byłyśmy my, które wypowiadałyśmy się i bardzo mało zaangażowania ze strony uczniów. Możliwe, iż było to spowodowane barierą językową, ponieważ nie wszyscy potrafili mówić dobrze po angielsku, mimo że są w ostatniej klasie, czyli mają 14 lat. Nie czułam się za dobrze podczas tej prezentacji, ale mimo to starałyśmy się zrobić wszytko co w naszej mocy, żeby zachęcić do dołączenia do Pangaea Project.

Podczas przerwy pomiędzy prezentacjami razem z jedną dziewczyną z Polski odwiedziłyśmy klasy zerowe, gdzie najmłodsze dzieci miały zajęcia. Zostałyśmy bardzo serdecznie przywitane i nauczycielka puściła nam muzykę, więc razem z dziećmi zaczęłyśmy tańczyć słynny w Serbii taniec, a potem Macarenę :D To było takie sympatyczne doświadczenie bawić się z małymi dziećmi, które są takie radosne i beztroskie!

Więcej napiszę później, ponieważ teraz zasypiam, oczy mi się same zamykają a już o 7 rano jutro (a właściwie dzisiaj) muszę być zwarta i gotowa na kolejne prezentacje!

Laku nocz!

poniedziałek, 5 września 2011

Ostatni weekend w Serbii.... :(

W sobotę rano po raz kolejny spotkaliśmy się z dyrektorką i nauczycielami z różnych Kraljevackich szkół i pojechaliśmy na kolejną wycieczkę. To śmieszne, bo gdyby policzyć czas spędzony na rekreacji, zwiedzaniu, a czas spędzony na pracy dla szkół zdecydowanie wygrywa ten pierwszy.... Tak nie powinno w sumie być, bo jednak celem naszego przyjazdu tu była praca... Ale cóż, nie będę narzekać, że mam możliwość zwiedzenia Serbii. ; )

W sobotę wyruszyliśmy najpierw do kolejnego Klasztoru (tak prawdopodobnie brzmi tłumaczenie słowa Monastery...) Gradac, gdzie zostaliśmy bardzo serdecznie przywitani przez siostrę zakonną, która oprowadziła nas po swoim terenie, opowiedziała historię oraz odpowiedziała na nasze pytania dotyczące życia w klasztorze. Podziwiam takie osoby, że chcą poświęcić całe swoje życie i spędzić je w jednym miejscu i prowadzić życie bardzo monotonne. Ja bym tak nie potrafiła, nienawidzę rutyny... Potem siostra przygotowała dla nas turecką kawę, co było bardzo miłe z jej strony, mimo że kawa jak dla mnie do najlepszych nie należała... Chyba nie przepadam za tym typem kawy...


Monastery Gradac

Następnie pojechaliśmy do głównego celu naszego dnia - odwiedziliśmy obóz ekologiczny, który odbywa się niedaleko Kraljeva. Plan był taki, żeby posadzić razem z nimi drzewka, aby działać na rzecz ochrony środowiska, ale kiedy przyjechaliśmy na miejsce to uczestnicy tego obozu oczyszczali rezerwat przyrody Golia, w którym aktualnie przebywali, a my zostaliśmy zabrani na spacer po górach zamiast im pomóc... Nie wiem dlaczego....  W każdym razie, kiedy wróciliśmy ze spaceru to dołączyliśmy  nich podczas lunchu, na który była ... ŚWINIA! Taka sama jaką w piątek jedli lokalni mieszkańcy w Zasavicy... Ja nawet na nią patrzeć nie mogłam, a co dopiero to zjeść... Rozmawiałam z jednym uczestnikiem tego obozu, który również jest członkiem Ekologicznego Ruchu w Kraljevie i powiedział, że był wegetarianinem przez 9 miesięcy, ale w Serbii, to jest prawie nie możliwe, żeby odżywiać się bez mięsa, ponieważ cały czas jest coś mięsnego!

Po obiedzie przedstawiliśmy im Pangaea, osobę Mike Horna oraz podstawowe informację na temat Selection Camp i ekspedycji. Wiele osób było bardzo zainteresowanych programem i chcieliby dołączyć, ale zobaczymy czy to tylko słomiany zapał ;) Mam nadzieję, że może niektórych z nich zobaczę jeszcze w przyszłości, bo jak to zwykle bywa, pozapraszaliśmy się do odwiedzenia naszych domów. ;) A w październiku jedna z dziewczyn przyjeżdża do Krakowa, więc może uda nam się spotkać i porozmawiać, ponieważ Ci ludzie są również bardzo pozytywnie nastawieni co do ekologii i starają się chronić naszą przyrodę. Jako że lunch jedliśmy w środku lasu teraz bardzo dobrze czuję wszystkie pamiątki, które pozostawili mi moi ulubieni przyjaciele - komary... Tego nienawidzę w lasach - robaki, które Cię gryzą!

Potem powoli wyruszyliśmy w drogę powrotną. Bardzo powoli. Bardzo bardzo powoli. I niewygodnie. Przyzwyczajona do spania w busie liczyłam na chociaż krótką drzemkę, lecz niestety. Nic z tego nie wyszło, ponieważ jechaliśmy bardzo krętą i bardzo kamienistą drogą i cały czas podskakiwaliśmy - skakaliśmy nawet bardziej niż polskie pociągi! Więc 15 km do kolejnego klasztoru pokonaliśmy w jakieś 45 minut jak nie więcej... Kiedy dojechaliśmy do Klasztoru Studenica i wyszliśmy z busa okazało się, że jest on calutki pokryty kurzem - trzeba było to wykorzystać! Wszyscy zaczęliśmy pisać jakieś głupie wiadomości i robić zdjęcia, niestety nie możemy ich nigdzie opublikować, bo mogłyby być problemy ; )

Pooglądaliśmy chwile klasztor, ale nawet nie weszliśmy do środka, bo akurat była msza w środku i wcale tego nie żałuję, mam już trochę dość zwiedzania klasztorów, nie różnią się one dla mnie szczególnie... Za to poszliśmy w między czasie na pyszne serbskie lody - to im muszę przyznać, bardzo smakują mi ich lody! Ale nie jemy ich jakoś często, bo posiłki, które tu dostajemy są bardzo zapychające, mimo że zwykle nie jem większości tego co inni to i tak jestem najedzona... I oczywiście w Serbii mają najpyszniejsze palaczinki z kremem :D

Wypiliśmy kawę / sok i wróciliśmy do hotelu. Faceci zdecydowali się pójść na miasto - 'na hunting' - codziennie musimy tu słuchać jak faceci zachwycają się Serbian women... Robi się to już trochę uciążliwe, kiedy cały czas słyszę jakie to serbian women są cudowne, ponieważ w ciągu tych dwóch tygodni jak tu jestem widziałam może z dwóch lub trzech przystojnych facetów!!! :( Dlatego wszystkie dziewczyny zdecydowały się na wieczór w hotelu i kolację razem z naszym śmiesznym kelnerem. Uwielbiam go, nawet recepcjonistka stwierdziła, że on jest crazy. Myślę, że będzie mu nas brakować jak wyjedziemy, bo dostarczamy mu bardzo wiele rozrywki. Może sobie z nami porozmawiać po serbsko-polsko-angielsku. :D Ale wczoraj wraz z dużą dawką śmiechu udało nam się dostać to co zamówiłyśmy. Potrafiłyśmy się z nim nawet na tyle dogadać, żeby dowiedzieć się, że ma tylko 21 lat! On zdecydowanie umila nam pobyt tutaj, bo reszta kelnerów jest nudna, patrzy na nas krzywo i zwykle tylko kiwa głową jak coś zamawiamy i nie przynosi połowy tego o co prosiliśmy...

Po zjedzeniu naszych sałatek, na które musiałyśmy się sporo naczekać, poszłam spać na całkiem długi okres czasu, ponieważ mieliśmy śniadanie dopiero o 9, ale dla mnie to i tak było za mało. Chyba z nadmiaru wrażeń jestem taka zmęczona albo dlatego, że się przeziębiłam. W każdym razie rano po śniadaniu, napisaniu bloga na stronę i skończeniu polskiej prezentacji znowu poszłam spać i obudziłam się krótko przed spotkaniem z innymi członkami grupy, ale zanim wyszliśmy obejrzeliśmy kolejny filmik z naszego projektu, który nasz kolega dzisiaj skończył montować!

http://vimeo.com/28583103

Wieczorem pojechaliśmy na spacer i kolację do Vernjaczka Bania i w sumie nic bardziej konstruktywnego nie zrobiliśmy, ale ja i tak jestem zmęczona, a jutro mamy prezentacje w szkole, a więc Laku Nocz!


I jeszcze jedno - jedna moja koleżanka podsumowała naszą sobotnią wycieczkę do eco-campu słowami : Przyjechaliśmy tam na świnię!!

Pozdrowienia!

niedziela, 4 września 2011

Belgrad, Beograd, Belgrade!

Dni mijają tutaj bardzo szybko, wypełnione mnóstwem przygód, gościnności lokalnych mieszkańców i niespodziewanych spotkań i widoków. Oto co wydarzyło się 2 września, kiedy udaliśmy się na wycieczkę do Belgradu. (;

piątek, 2 września 2011

Rozpoczęcie roku - prawie jak za dawnych czasów!

Dzisiaj znowu zaczęliśmy bardzo wcześnie nasz dzień, ponieważ na 8 rano byliśmy zaproszeni do uczestnictwa w akcji czyszczenia Kraljeva z ambrozji, rośliny, na którą wiele osób w mieście jest uczulonych. Dlatego członkowie Ekologicznego Ruchu raz w roku spotykają się i oczyszczają teren. Zaprosili nas, żebyśmy przyszli, ale głównie nie chodziło im o naszą pomoc, ale raczej o pokazanie się, ponieważ lokalna telewizja kręciła o tym wydarzeniu materiał, więc byliśmy takim dodatkiem dla nich. W sumie to i tak nie mieliśmy na to czasu, ponieważ teoretycznie byliśmy zaproszeni na rozpoczęcie roku do IV bataljonu, mieliśmy zostać oficjalnie przedstawieni dzieciom oraz spotkać się z Ministrem Edukacji. Niestety nic z tego nie wyszło, owszem poszliśmy do szkoły i obejrzeliśmy występy dzieci przygotowane na rozpoczęcie roku, szczególnie podobał mi się występ dziewczyn z klas na oko 1-4 podstawówki tańczących cza-czę. Przypomniały mi się czasy beztroskiego dzieciństwa, dużej ilości wolnego czasu, dni wypełnionych na zabawie i małej ilości obowiązków! Te dzieciaki były takie słodkie! Teraz jest zupełnie inaczej, na studiach na rozpoczęcia roku akademickiego się nawet nie chodzi, wszyscy wymagają od Ciebie powagi, a nie poczucia humoru i nie ma za dużo czasu na zabawę, ale ja i tak lubię place zabaw - szczególnie te praskie (;.

W każdym razie, po występach zaczęły się jakieś typowe szkolne sprawy, a dyrektorka zajęła się spotkaniem z naszym koordynatorem projektu, więc zdecydowaliśmy się pomóc w czyszczeniu miasta z ambrozji. Okazało się, że naprawdę nie potrzebują tam nas, żebyśmy wyrywali roślinkę, ale za to możemy pomóc w czyszczeniu tego obszaru ze śmieci... Czyli kolejny clean-up... No cóż, skoro i tak nie mieliśmy żadnych innych planów, to im pomogliśmy... Ale przychodzą mi do głowy bardzo niepokojące myśli... Jechałam na ten projekt z myślą, że naprawdę będziemy pomagać remontować szkoły, miałam takie śmieszne wyobrażenie mnie naprawiającej podłogę w klasie.... A okazało się, że żadna z tych prac nie jest tutaj potrzebna i odniosłam wrażenie, że w jednej z szkół traktują nas jako dodatkową pomoc - 'Jeżeli już tu jesteście to możecie pomóc nam nosić ławki, ale gdyby Was nie było to i tak dalibyśmy sobie radę'. Może właśnie dlatego mimo wszystko głównie skupiamy się na próbie informowania dzieci o potrzebie ochrony środowiska, jak to jest ważne dla naszej planety i jak w prostych czynnościach mogą się do tego przyczynić. Mimo wszystko ja uważam, że najważniejsze jest to, żeby być konsekwentnym w tym co się robi. Jeżeli troszczysz się o środowisko, to powinieneś to robić cały czas, a nie tylko wtedy, kiedy masz na to ochotę... Zwłaszcza bardzo nas zdziwiło, to jak sprzątaliśmy razem z innymi członkami Ruchu Ekologicznego śmieci, a kiedy skończyliśmy, to oni kiedy siedzieli po skończonej pracy, to i tak zostawili drobne śmieci na ziemi... Trochę podchodzi to pod hipokryzję, albo robią to tylko na pokaz. Nie wiem, ale nie lubię czegoś takiego...

Po południu mieliśmy wolne, ponieważ musieliśmy przygotować różne prezentacje na przyszły tydzień, ponieważ czeka nas dużo różnych spotkań, ale i tak mimo wszystko znalazłam czas, żeby chociaż trochę się zdrzemnąć, bo jakoś nie byłam za bardzo przyzwyczajona to tak wczesnego wstawania, więc jestem tutaj zmęczona. :D

Nasz koleżanka dzisiaj zaskoczyła nas wszystkich pojemnością swojego żołądka i odpornością na słodkie rzeczy. Zaczęło się niewinnie przy obiedzie, kiedy zjadła dwie porcje ciasta (po naprawdę ogromnym posiłku!), następnie w hotelu naszą ulubioną sałatkę - voczna salata (sałatka owocowa pełna różnych słodkich sosów, czekolady, wafelek i czasami bita śmietana). Wtedy była chwila przerwy i kiedy zeszliśmy na bardzo wczesną kolację jak na warunki naszego projektu - już o 18.00, przyszła pora na ciąg dalszy. Najpierw palaczinki z kremem (naleśniki z czekoladą), następnie kolejna voczna salata, a żeby tego było jeszcze mało, to wzięła kolejne palaczniki z kremem! I na tym skończyła 'słodkie' jedzenia, ale nie kolację! Na 'deser' zjadła połowę sałatki Ceasar. (; (Przepraszam, ale musiałam to napisać! Pozdrowienia. :*) Wszyscy byliśmy pod wrażeniem, jak można tyle zjeść i dalej być tak chudą osobą! Następnym razem przy kolacji zrobię zdjęcia naszych ulubionych posiłków tutaj. (;

Po kolacji miałyśmy dalej kończyć prezentacje, ale zamiast tego najpierw oglądałyśmy różne filmiki, głównie Moose kut z naszych Selection Camps oraz pierwszy filmik z naszego projektu!

Niestety nie mogę tutaj umieścić całego filmiku, ponieważ nie jest on na youtubie, ale załączam link do niego.
http://www.vimeo.com/28434936

Kiedy już prawie zabierałyśmy się za prezentacje, to wpadłyśmy na szalony pomysł pójścia pobiegać... Na początku nie miałyśmy nawet w planie biegać na dworzu, ale mimo to przebrałyśmy się w nasze stroje do biegania i specjalne buty i zaczęłyśmy nasz bieg! Cóż za emocje i prędkość! Najpierw kilka kółek po piętrze naszego hotelu, na którym mieszkamy, potem po schodach na następne piętro i znowu kółeczka, w końcu piętro, gdzie mieszkają nasze koleżanki i chciałyśmy, żeby dołączyły do naszego biegu, ale stwierdziły, że zrobią to jutro... Trudno! Ich strata (; Następnie zbiegłyśmy do restauracji i tam również biegałyśmy w okół ... słupa! Już sobie wyobrażam minę kelnera widzącego 3 biegające dziewczyny po restauracji w okół słupa... Szkoda, że dzisiaj nasz ulubiony kelner nie miał zmiany, bo na pewno by nam kibicował i zrobiłby swój gangsterskie ruch! Kiedy już nie mogłyśmy wytrzymać ze śmiechu zdecydowałyśmy naprawdę pobiegać, więc wybiegłyśmy przed hotel, mijałyśmy zdziwionych Serbów - bieganie nie jest bardzo popularne w Serbii. Generalnie było dość ciemno i Kralejvackie ulice nie są zbyt dobrze oświetlone, więc zdecydowałyśmy ruszyć w kierunku parku, robiłyśmy tam kółka, kiedy jedna z nas krzyknęła: 'tam ktoś jest!', przestraszyłyśmy się i uciekłyśmy z parku... Planujemy to powtórzyć, ale może lepiej nie jutro rano, skoro wyjeżdżamy już o 6.30 do Belgradu! To będzie bardzo długi dzień, ale myślę, że będzie super i cieszę się na myśl na zobaczenie chociaż małej części tej europejskiej stolicy!



Dawne wyposażenie serbskich mieszkań w wielkiej miniaturze w szkole.


Japoński akcent w szkole IV bataljon!! :)))

czwartek, 1 września 2011

Wreszcie zaczęliśmy naprawdę pomagać szkołom...

Dzisiaj wreszcie zrobiliśmy coś dobrego dla szkół, a nie tylko dla dzieci. Zaczęliśmy jak zwykle o 9 w Svetozar Markovic School i razem z 3 chłopakami zaczęliśmy przenosić ciężkie stoły po całej szkole i czyścić klasy. W życiu nie widziałam tak nieprzygotowanej szkoły dzień przed rozpoczęciem roku! Korytarze były pełne brudnych ławek/krzeseł oraz różnorodnych śmieci i zbędnych rzeczy. Większość szyb nie była jeszcze wstawiona w okna, a jak przyszliśmy, to nikt dokładnie nie wiedział co mamy robić i jak możemy pomóc. Najbardziej było nam przykro, kiedy nosiliśmy coś, a potem okazało się, że jednak nie tak jak powinniśmy... Mi to osobiście aż tak nie przeszkadzało i chętnie pomogłabym bardziej tej szkole przygotować się na rozpoczęcie roku, ponieważ naprawdę tego potrzebują, ale inni zdecydowali, że wychodzimy i przenosimy się do drugiej szkoły... Tam za dużo do robienia nie było, bo tylko kończyliśmy plakaty i mieliśmy przeprowadzić warsztaty z dziećmi na temat ekologii, ale jakoś nie wyszło... Jednakże zrobiliśmy coś dobrego dla szkoły, pomogliśmy posprzątać i poprzenosić ciężkie pudełka z kafelkami i worki z cementem, ponieważ wszystko powinno ślicznie wyglądać na jutrzejsze rozpoczęcie roku, lecz również na wizytę Ministra Edukacji, którego prawdopodobnie będziemy mieli szansę jutro poznać! I naprawdę bardzo fajnie się czuję z tym co dzisiaj zrobiliśmy, ponieważ mimo wszystko przyjechaliśmy tutaj, żeby pracować, ale jak na razie nic konkretnego nie zrobiliśmy, jedynie plakaty... Ja jechałam tutaj z wyobrażeniem, że będziemy codziennie ciężko pracować, malować klasy, remontować je, a nic takiego się nie wydarzyło... To chyba oznacza, że muszę pojechać na kolejny wolontariat, żeby móc wreszcie budować domy! (;

Po południu poszliśmy odwiedzić ekologiczny dom, miejsce spotkań lokalnego 'Ruchu Ekologicznego'. Muszę przyznać, że miejsce jest bardzo inspirujące! Naprawdę widać, że starają się robić coś dobrego dla środowiska i że nie są to tylko puste słowa, ale swoim codziennym zachowaniem, to pokazują! Najbardziej spodobało mi się ekologiczne krzesło-fotel zrobione z pustych butelek, to się nazywa creative art! Potem poszliśmy z przewodniczącym tego klubu oraz jego synem na 'łódkę', żeby trochę odpocząć i się czegoś napić. Ten przewodniczący jest taką pozytywną i śmieszną osobą! Mimo że nie mówi po angielsku, to dzięki swojej wewnętrznej radości oraz bardzo wyraźnej gestykulacji mogłam się z nim porozumieć. Co jeszcze jest w nim interesującego, to fakt, że bardzo spodobały mu się dziewczyny z naszego projektu. Swojego młodszego syna już parę dni temu obiecał jednej z naszych koleżanek, a dzisiaj powiedział mi, że chciałby widzieć mnie i jego starszego syna razem. Wprawdzie wspomniał o tym, że on ma dziewczynę, ale nie muszę się tym martwić, bo on ty się zajmie! Sympatycznie (:

Jutro musimy wstać trochę wcześniej rano, ponieważ prawdopodobnie będziemy uczestniczyć w akcji czyszczenia Kraljeva z ambrozji, corocznego wydarzenia, które ma na celu pomóc osobą uczulonym na ambrozję, dlatego ludzie starają się ją usunąć. Jestem strasznie zmęczona, a jutro kolejny ciężki dzień, więc

laku noc!