środa, 21 września 2011

Pożegnalna kolacja.

Nie wiem kiedy ten czas minął, ale wiem, że zdecydowanie za szybko i niestety nastał wreszcie przedostatni dzień naszego projektu, który również był ostatnim dniem spędzonym z tymi wszystkim cudownymi ludźmi, którzy byli dla nas niesamowicie mili i pomocni podczas całego naszego pobytu. Wiadomo, jak to bywa przy końcu, dzień był wypełniony najróżniejszymi drobiazgami, które trzeba było wykonać przed wyjazdem. Dlatego zaczęliśmy wcześnie rano i 3 osoby, w tym ja, udały się na wywiad do lokalnej stacji telewizyjnej.




Wywiad dość nietypowy, albo po prostu źle zostałam poinformowana, ponieważ kiedy przyszliśmy na miejsce okazało się, że młodzież z lokalnej telewizji chce zrobić o nas krótki materiał i naprawdę pytania były bardzo ogólnikowe, podsumowujące nasz pobyt w Kraljevie i opinie o tym mieście. Mieli nam udostępnić ten materiał, lecz mimo że minęło już trochę czasu, niestety nic nie dostaliśmy... W każdym razie mieliśmy również okazję poznać lokalnych licealistów i po raz kolejny dowiedzieliśmy się jak to w Serbii wszystko można robić. Nasz nowy kolega, gdy widzieliśmy mijającą nas grupę młodzieży, uświadomił nas, że idą sobie na wagary do pobliskiej kawiarni, że w Serbii to jest normalne, mówią tylko nauczycielowi, że ich nie będzie i wychodzą bez żadnych problemów. Mam wrażenie, że w Polsce nie jest to takie normalne zachowanie. ;) Oczywiście zostaliśmy zaproszeni, żeby wyjść z nimi wieczorem do klubu, ponieważ akurat gra ich zespół, lecz niestety, nasz wieczorny plan był mocno napięty. Bardzo żałuję, że tak późno zaczęliśmy poznać ludzi w mniej więcej naszym wieku, którzy mogliby jeszcze więcej opowiedzieć nam o Serbii z punktu widzenia młodej osoby! Ale nie martwię się, bo wiem, że tam jeszcze wrócę. ;)

Następnie udaliśmy się do szkoły Svetozar Markovic, żeby wreszcie dać uczniom materiały, które dla nich przywieźliśmy, ponieważ dyrektorka sama tego zrobić nie mogła... Mnie to w sumie cieszyło, kolejny kontakt z tymi uroczymi dziećmi! Zwłaszcza, że przed południem spotykaliśmy się z dzieciakami z 1 klasy, które były tak bardzo zaskoczone i ucieszone drobnymi rzeczami, które dla nich przywieźliśmy! Lubię widzieć taki szczery uśmiech na ich twarzach i słyszeć 'hvala' albo 'thank you'. Dla nas to nie był wielki problem, a przynajmniej będziemy bardzo mile zapamiętani w całym mieście!

Po południu, kiedy rozdzieliłyśmy resztę szkolnych materiałów, zrobiłyśmy jeszcze jedną dobrą rzecz dla szkół, aby były bardziej pro - ekologiczne. Wydrukowałyśmy plakaty o serbskiej treści nawołującej do recyklingu i rozwiesiłyśmy je po szkole nad specjalnymi kupionymi przez nas koszami tylko na butelki plastikowe, które powinny być segregowane osobno. Chociaż i tak mam smutne wrażenie, że dzieciaki nie będą o to dbały, dla nich taki kosz, to po prostu zwykły kosz na śmieci... Ale trzeba patrzeć na świat optymistycznie, przez różowe okulary i może tym razem się uda. ;)

Na wieczór zaprosiliśmy wszystkich ludzi, którzy w jakimś stopniu przyczynili się, aby nasz projekt był taki cudowny, na 'uroczystą' kolację. Lecz po drodze czekała nas jeszcze jedna miła niespodzianka - spotkanie z uczniami z jednej ze szkół! Specjalnie dla nas przyszli się pożegnać i zrobili dla każdego bransoletkę oraz usłyszeliśmy tyle miłych słów (mimo że, mówiąc szczerze, część tych dzieci widziałam po raz pierwszy na oczy, ale one i tak mówiły do mnie jakby mnie znali... :P), a nawet utworzyli nam grupę na fejsbuku pod uroczą nazwą 'love them all' (co jest już trochę przesadą moim zdaniem ;)). Nie spodziewałam się, że zostaniemy aż tak dobrze odebrani i muszę przyznać, że część osób za nami tęskni! Bardzo często piszą do mnie na fejsbuku pytając co słychać, co porabiam...

Po tym miłym pożegnaniu i licznych pytaniach, kiedy wrócimy, wreszcie udało nam się pójść na kolację, gdzie część osób już czekała. Miejsce bardzo urokliwe i klimatyczne, można było zobaczyć różne serbskie elementy oraz grał regionalny zespół folklorystyczną muzykę, od razu można było się domyśleć, że będzie to bardzo udany wieczór, wszyscy byli tacy sympatyczni! Nasi goście zaczęli się schodzić, serbskie jedzenie (podobne, które jedliśmy u serbskiej rodziny) zaczęło pojawiać się na stole. Nie wiem jak oni to robią, ale samymi przystawkami można się spokojnie najeść! Kiedy muzyka znowu zagrała zatańczyliśmy tradycyjny, najprostszy jaki kiedykolwiek w życiu widziałam taniec! Mimo to tańczyliśmy w okół stołu dobre 15 minut, wszyscy świetnie się bawiąc (albo przynajmniej dobrze udając, ponieważ po kilku minutach, albo nawet jednej ten taniec stawał się bardzo nudny, ludzie trzymający się za ręce i robiący proste kroki w miarę do rytmu...). Oczywiście Polkom to nie wystarczyło i zaczęłyśmy tańczyć na własną rękę w dość idiotyczny sposób, dostałam już z tego wydarzenia krótkie filmiki, ale aż wstyd mi je oglądać.... :P

Wieczór upłynął nam na tańcach, zabawie, licznych rozmowach, lecz również na... wymianie podarunków, czego się nie spodziewałam! Było dla mnie zupełnie normalne, że my przygotowaliśmy coś dla nich (głównie pamiątkowe zdjęcia), lecz nie przyszło mi do głowy, że oprócz bycia tak pomocnym dla nas przez cały wyjazd, przygotowali dla nas różne drobiazgi. Dla mnie najmilsze były kartki, od Pań Kucharek - po angielsku, oraz od nauczycielek niemieckiego, które często jeździły z nami na wycieczki - i to urzekło mnie najbardziej, ponieważ kartki wypisane były po POLSKU. Używając google translate napisały nam bardzo miłe słowa i te błędy gramatyczne spowodowane googlowskim tłumaczeniem wywarły na mnie naprawdę niezapomniane wrażenie!

Niestety czas płynął nie ubłagalnie i po ostatnich serbskich palaczinkach z kremem trzeba było pożegnać się, lecz wierzę, że jest to 'Do zobaczenia wkrótce!'. Tylekroć zapraszali nas, żebyśmy wrócili, więc musimy!

A po drodze (dość długiej i powolnej, pewnie z powodu wypitego wina...) miałam tę nieprzyjemność widzieć jak zaciągają krowy do ciężarówek, żeby potem je sprzedać na nocnym targu, który również mijaliśmy... Nie wiem jak można tak traktować zwierzęta, ale w końcu 'to Serbia, tutaj wszystko wolno'...

1 komentarz: