piątek, 5 sierpnia 2011

Born To Be Wild - part 4

'You will sleep this night in the shelters which you will build by yourselves.'

Kiedy to usłyszałam, to nie mogłam uwierzyć. Naprawdę? Będziemy spać pod gołym niebem? Moje uczucia były bardzo mieszane, z jednej strony świetne doświadczenie, od dawna chciałam to zrobić, ale z drugiej... Hmmm.. Pogoda przez ostatnie dni nam nie dopisywała. ;) Codziennie padał deszcz...

Mimo to z pozytywnym nastawieniem zaczęłam nasz dwu dniowy survival. Najpierw mieliśmy podstawy pierwszej pomocy, a potem survivalu - jak wiązać supły, co trzeba zabrać ze sobą i parę innych szczegółów. Po obiedzie spakowaliśmy plecaki i wyruszyliśmy do lasu szukać odpowiedniego miejsca do budowy szałasów.
Po pół godzinnym marszu znaleźliśmy zadaszony budynek, gdzie zostawiliśmy nasze plecaki i poszliśmy budować szałasy. :D Podzieliliśmy się na grupy po 4 osoby i wzięliśmy się do pracy. Zbieraliśmy patyki, liście, duże gałęzie i wszystko co mogłoby nas ochronić przed deszczem. Jeden z chłopaków ode mnie z grupy był na tyle sprytny, że przyniósł aluminiowe folie, które położyliśmy na 'dachu' naszego szałasu. Po paru godzinach pracy szałas był gotowy. Mówiąc szczerze - wyglądał strasznie. Bardzo, bardzo, bardzo mały, z ukośnym dachem, ale mieliśmy nadzieje, że przynajmniej będzie wytrzymały, bo oczywiście spodziewaliśmy się deszczu.
Następnie, mieliśmy warsztaty z wzniecania ogniska nawet używając wilgotnych gałęzi, a potem wróciliśmy pod nasz zadaszony, drewniany budynek, przeprawiając się przez stromą górę oraz rzekę i rozpaliliśmy tam ognisko. Jedliśmy pieczone warzywa i inne przysmaki, śpiewając piosenki, chłopaki opowiedzieli najgłupszą historię świata, która zupełnie nie miała sensu, ale wszyscy się dobrze bawili. Gdzieś tak w środku nocy przyszedł czas, żeby pójść spać. Ja dalej wierzyłam, że jednak zostaniem pod tym zadaszeniem i tam się prześpimy, ale większość osób zdecydowała się spać w szałasach, więc ja również dzielnie podążyłam za nimi.
Kiedy dotarliśmy do naszego szałasu, ułożyliśmy nasze maty i śpiwory bardzo blisko siebie i jakimś cudem, kiedy ścisnęliśmy się maksymalnie, próbowaliśmy zasnąć. Nie mogłam się tam nawet poruszyć, bo nie miałam, w którą stronę. :D Kiedy już mi się udało zasnąć, to po jakiejś godzinę obudziły nas strzały i deszcz. ^^ Ktoś w środku lasu strzelał z pistoletu (prawdopodobnie jakiegoś sztucznego ^^), więc jeden nasz kolega się na tyle przestraszył, że uciekł pod zadaszenie, a my dzielnie zostaliśmy w szałasie, który okazał się całkiem wytrzymały, przemokła tylko jedna jego część, gdzie mieliśmy nogi, a reszta dała radę. Jak kolega sobie poszedł, to od razu zrobiło się przytulniej i nawet mogliśmy się poruszyć. ;) Zanim znowu udało mi się zasnąć słyszałam tylko osoby z innych szałasów uciekające pod zadaszenie. :D
Następnego dnia wcześnie rano ktoś nas obudził i kazał wstawać, a mi się tam tak wygodnie spało. :D Doświadczenie nie do opisania spać w środku lasu, podczas deszczu, obawiając się, że w każdej chwili może pojawić się jakiś wąż... Ale przetrwałam. :D I już się nie mogę doczekać kolejnej takiej przygody. :))
Kiedy w końcu wstaliśmy z naszych 'łóżek' przyszedł czas, żeby rozebrać nasz szałas. :( To był bardzo smutny moment... Niszczyć takie wspaniałe wspomnienie! Potem graliśmy w grę, która była naszym energizerem i nazywała się 'harugan', polegała na podawaniu sobie magicznej kuli, która eksplodowała jeżeli przebywała u jednej osoby za długo. Bardzo dużo śmiechu spowodowała, a mi się udało nawet zająć 3 miejsce. :D
Potem mieliśmy kolejne warsztaty z survivalu, strzelaliśmy z łuku, z procy. Leżeliśmy na hamakach i rozmawialiśmy. Kiedy druga grupa osób zakończyła niszczenie szałasów wróciliśmy do naszej bazy namiotowej i już nic nie robiliśmy do końca dnia, tylko odsypialiśmy nasze nocne przygody. :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz