środa, 10 sierpnia 2011

Born To Be Wild - to już jest koniec!

To już jest koniec Born To Be Wild :(



We wtorkowy poranek jak zwykle, mimo zimna, poszłam po raz ostatni wykąpać się w strumieniu, było bardzo ekstremalnie po poniedziałkowej ulewie, więc byłam jedyną osobą, która się na to zdecydowała, a inni uczestnicy patrzyli na mnie jak na wariatkę. ;)
Po śniadaniu mieliśmy ostatnie warsztaty ekologiczne, mieliśmy się zastanowić jak możemy pomóc środowisku, jakie proste czynności możemy wykonywać, żeby pomóc w jego ochronie. Podzieliliśmy się na grupy i każda para osób miała najpierw porozmawiać między sobą o tym co już aktualnie robi zgodnego z ekologicznym trybem życia oraz co jeszcze mogłaby zrobić. Następnie każda grupa miała podać po 2 rady dla innych osób, żeby bardziej dbać o naturę. Ale oczywiście nasze warsztaty przerwał nasz ulubieniec czyli deszcz. Musieliśmy się przenieść do dużego namiotu, gdzie już za bardzo nie było warunków do dyskusji, więc każdy miał się zastanowić nad swoim ekologicznym życiem.
Ja już od dłuższego czasu staram się robić wiele, żeby nie przyczyniać się do niszczenia środowiska, ale te warsztaty uświadomiły mi, że jest jeszcze kilka rzeczy, które mogę zmienić w swoim życiu i w miarę moich możliwości postaram się je wykonywać.
Następnie ostatni obiad i ewaluacja. W małych grupach dyskutowaliśmy o mocnych i słabych stronach wyjazdu, co nam się podobało lub nie. Potem już razem z wszystkimi uczestnikami porównywaliśmy, to co napisaliśmy na początku naszego wyjazdu do tego co się wydarzyło. Uczucia były mieszane, kilku osób oczekiwania się nie spełniły, było kilka słabych punktów programu, ale generalnie nie było źle. ;) Moi zdaniem było bardzo sympatycznie! Cieszę się, że tam pojechałam i doświadczyłam życia zgodnie z naturą. :D Teraz to już żadne warunki nie są mi straszne - no może poza spaniem samemu w puszczy amazońskiej ;) ale spokojnie, może kiedyś i do takich warunków się przyzwyczaję! :D
Na koniec mieliśmy ostatnie zadanie, na plecach przyczepiliśmy sobie białe kartki i każdy miał wszystkim coś miłego napisać. Kiedy już mogliśmy przeczytać byłam bardzo zaskoczona tym co mi napisali, same miłe rzeczy, większość na temat mojego zaraźliwego śmiechu. Hahahaha. Nie mogłam przestać się śmiać czytając to - znowu! Więc chyba słusznie tak o mnie napisali :)
W ostatni wieczór poszliśmy na kolację do hotelu górskiego, żeby wszyscy mogli posmakować typowej polskiej potrawy czyli pierogów. :D Wreszcie normalny posiłek po 10 dniach jedzenia makaronu lub ryżu z warzywami. :)) Potem wróciliśmy do bazy i siedzieliśmy ostatni raz przy ognisku, opowiadając głupie historię i jakoś nam ten czas tak szybko zleciał, że ani się nie obejrzałam a była już 3 nad ranem i trzeba było iść spać, ponieważ musieliśmy bardzo wcześnie wstać, bo już o 8 przyjeżdżał bus, który nas zabierał do Krakowa.
Więc rano oczywiście wstałam trochę za późno i musiałam wszystko biegiem robić. Jeszcze moja karimata była w tragicznym stanie i musiałam ją szybko wypłukać, bo takiej zabłoconej nie mogłam przyczepić do plecaka.
Ostatnie słowa pożegnania, podziękowania, pożegnanie się z bazą namiotową i wracamy do cywilizacji! Uświadomiłam sobie, że da się żyć bez telefonu komórkowego i Internetu, ale teraz jak mam je z powrotem, to i tak uważam, że są bardzo przydatne, szczególnie jeżeli chodzi o podróże. Ale o tym za chwilę. ;)
Dojechaliśmy do Krakowa, okazało się, że większość osób ma loty/pociągi za kilka dni, więc jeszcze zostają w mieście, ja jak już poczułam cywilizację, to marzyłam już tylko o ciepłym prysznicu i wygodnym łóżku. Mimo że mogę spać w śpiworze w namiotach, to kiedy mam możliwość to wybieram wygodę. ;) Dlatego kupiłam bilet na najbliższy intercity do Gdańska, pożegnałam się, wsiadłam do pociągu i po 10 godzinach byłam w moim domku, zadowolona z kolejnej przygody i już myślałam o tym, gdzie teraz mogę pojechać. :) Ale byłam świadoma, że kolejny wyjazd już niedługo - kierunek Serbia! A tam spotkam się z jedną z osób, które były na Born To Be Wild, więc nie było mi aż tak smutno, że wymiana się skończyła, ale trochę będę tęsknić za takim beztroskim życie na łonie natury, mimo że jeszcze do dziś mam ślady zadrapań albo ugryzień przez robaki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz